piątek, 9 listopada 2012

Hmm...

Wiem, że długo, a nawet BARDZO długo mnie tutaj nie było, ale to z powodu braku weny i chęci do pisania tego opowiadania. Możliwe, że teraz bym dała radę napisać kolejny post, ale mam strasznie wiele obowiązków. Czy to w szkole czy w domu. Zwyczajnie nie znajduję czasu na napisanie krótkiego materiału... Bardzo mi przykro, ale na chwilę dzisiejszą zawieszam bloga do odwołania.

Meghan ♥

piątek, 15 czerwca 2012

Nineteenth


 „Kluczem do szczęścia jest posiadanie marzeń, kluczem do sukcesu jest ich realizacja.”

- James Allen

-A tak w ogóle to co się dzieje, bo widzę, że coś nie macie humorów. – zapytałam Clary i Harry’ego.
-Umm… - dziewczyna widać, że nie wiedziała co powiedzieć
-Nie ma gdzie mieszkać – powiedział za nią Hazza
-Hmm… - zamyśliłam się, ale po chwili powiedziałam – możesz u mnie. Mam wolny pokój – uśmiechnęłam się
-Ale naprawdę, nie trzeba – powiedziała
-Ale chcę. Dziewczyna mojego przyjaciela jest dla mnie przyjaciółką, jest siostrą – uściskałam ją, a jej popłynęły łzy –Ej, ale nie płacz – uśmiechnęłam się
-Dziękuję, że to dla mnie robisz – oznajmiła Clara, a Hazza przyglądał nam się z wielkim bananem.
-A ty z czego cieszysz? – zapytałam śmiejąc się
-No bo to takie dziwne, jak dziewczyny szybko się zaprzyjaźniają.
-To tylko wyjątki tak potrafią – zaśmiała się Clar
-Okay, to po śniadaniu pojedziemy po Twoje rzeczy – powiedział Styles i siedliśmy do stołu.
Zjedliśmy, zostawiliśmy też coś dla chłopaków, ja poszłam do pokoju Lou, zostawiłam mu kartkę:

„Pojechałam na chwilę do domu, wyjaśnimy Ci z Harrym wszystko jak wrócimy. Kocham♥
Twoja Lisa.”

Wsiedliśmy do auta Clary <klik> i skierowaliśmy się w stronę domu niejakiej Emmy. Dziewczyna wysiadła z auta, zadzwoniła dzwonkiem do drzwi i po chwili stanęła w nich brunetka. Lara weszła do środka i po 20 minutach wyszła z wszystkimi swoimi rzeczami. Niektóre schowała do bagażnika, a inne leżały na siedzeniach obok mnie.

***

-Teraz skręć w lewo, a na następnym skrzyżowaniu w prawo – pokierowałam i po 5 minutach byliśmy już u mnie.
-Twoja mama w domu? – zapytał Hazza
-Tak. Wchodźcie – zachęciłam i weszliśmy do domu
-Cześć mamuś.
-Hey Lisa, hey Harry. Oo, a to kto? – zapytała uśmiechając się do mojej przyjaciółki
-To Clara. Słuchaj, jest taka sprawa, bo nie ma gdzie mieszkać… - zawiesiłam głos
-Pewnie, że może – przecież przyjaciele są jak rodzina – uśmiechnęła się mama i przytuliła dziewczynę.
-Dziękuję Pani
-Mów mi ciociu.
-Dobrze – Lara się uśmiechnęła i wyszliśmy po rzeczy do auta.
Gdy wróciliśmy do domu, zapytałam stając przy schodach na górę.
-A gdzie reszta gości?
-Ciocia z wujkiem zabrali Emily do wesołego miasteczka
-Aha, jak na 8:00 rano to trochę wczas, ale okay – puściłam mamie oczko i poszliśmy na górę.
-Od dziś, to jest Twój pokój <klik>  – otwarłam drzwi i wpuściłam jako pierwszą Clarę.
-Wow – westchnęła – jaki on… piękny
-Heh, no a tutaj masz łazienkę <klik> , a obok znajduje się garderoba <klik> .
-Jejku, dziękuję Ci za wszystko – rzuciła się na mnie by mnie wyściskać, a Harry zaczął się śmiać
-No z czego się śmiejesz głupku? – zaśmiałam się
-Z Was, hahahahah
-Oo, jakie to śmieszne! – teraz Clara wybuchła śmiechem i we trójkę śmialiśmy się jak opętani.
-Okay, ja idę się wykąpać i w coś przebrać. – oznajmiłam
-Ja też tak zrobię, więc skarbie, wyjdź – pocałowała chłopaka w policzek i wypchnęła za drzwi. Hazza był przy moich schodach, a ja wchodziłam na górę, ale mnie zatrzymał.
-Dziękuję za to co dla niej robisz – dał mi buziaka w policzek
-Nie ma za co – uśmiechnęłam się i poszłam do siebie. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam <klik> . Zeszłam na dół i dosiadłam się do mamy i Styles’a w salonie. Chwilę później zeszła Clara. Ubrana była w <klik>  .
-Chodź, pokażę Ci cały dom – zaproponowałam i wstałam z sofy.

*Harry*

-No i poszły – zaśmiałem się
-Haha, tak. Ładną masz dziewczynę – uśmiechnęła się do mnie mama Lisy
-Skąd Pani wie, że to moja dziewczyna? – zapytałem
-Widzę jak na siebie patrzycie. To z daleka widać ;)
-No tak – posłałem uśmiech i kontynuowaliśmy oglądanie jakiegoś filmu.

*W tym samym czasie - Louis*

Obudziłem się i zobaczyłem małą karteczkę. Przeczytałem, zamyśliłem się i poszedłem wziąć prysznic. Ubrałem <klik> i zszedłem do kuchni. Co mnie zdziwiło, to fakt, że jest tak cicho. Zerknąłem na zegarek, który wisi na ścianie w kuchni i mnie zmroziło. Godzina 8:22 i ja już nie śpię? Phi, a to dziwne.
Postanowiłem zrobić jakieś śniadanie dla siebie i tych głodomorów. Postawiłem na jajecznicę z bekonem, mniam. Nie minęło pół godziny, a już usłyszałem jak to stado dzikich zwierząt zbiega się po schodach na dół.
-Z drogi śledziu! – krzyczał Zayn
-Cicho! Moje jedzenie – przekrzykiwał Niall
-Ej, dzieci, stulcie dzioby, bo tatuś Liam ma pierwszeństwo! – i usłyszałem huk. Nie zdążyłem zobaczyć, bo się tarzali po ziemi i jeden drugiego pchał na płytki, gdy ten trzeci chciał wstać.
-Stop! – krzyknąłem i rozłożyłem ręce, zastawiając wejście do kuchni. Oni prawie na mnie wpadli i zszokowani na mnie patrzeli – nie dostaniecie amu amu, póki się nie uspokoicie.
-No ale… - mędził Niall
-Cicho, on mówi poważnie – wtrącił się Zayn
-Ee, co wy. Na trzy, dajemy czadu – oznajmił Liam patrząc na mnie i wzrokiem szydząc ze mnie. No jak on tak śmie.
-Raz… Dwa… - zaczął Zayn
-TRZY! – krzyknął Liam i we trójkę się na mnie rzucili. Takim efektem wylądowaliśmy na ziemi, a oni szybko się dźwignęli i pobiegli do patelni.
-No co za ciołki – burknąłem, wstając z podłogi.
-Hahaha – zaczęli się śmiać, a ja wybuchnąłem w środku śmiechem, na myśl o swoim pomyśle.
-Naplułem tam – oznajmiłem z powagą
-Fuuu! – krzyknął Liam i uciekł do łazienki
-Bleee – Niall zaczął pluć jajecznicą do ścierki
-Świnia z Ciebie – skrzywił się z niesmaku Zayn, a ja w środku świętowałem zwycięstwo.
Zabrałem im z rąk naczynie i po równo rozłożyłem jedzenie na talerzach, po czym wszystkich zawołałem do jadalni.
-Chodźcie na śniadanie.
-Nie, ja już podziękuję. – zaśmiał się Liam trzymając się za brzuch
-A ja z chęcią zjem ! – rzucił się do stołu Horan i wcinał śniadanie
-Mówiłeś, że naplułeś – zastanowił się nasz Malik
-Żarcik taki – zrobiłem coś a’la taką minę <klik>  po czym dostałem z pięści w ramię od BadBoy’a.
Siedliśmy do śniadania i nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić.
-Ej, a gdzie Lisa? – zapytał mnie Liam
-Gdzieś z Hazzą, ale nie wiem gdzie – odpowiedziałem nabierając jajecznicę na widelec.
-Zazdrosny? – szturchnął mnie w bok Zayn
-Niee, ale ciekawi mnie, co tak z rana wybyli
-Mopfe muctephi pof sapfłaphic – wybełkotał z jedzeniem w ustach Nialler
-Eeee? – jęknęliśmy we trójkę w formie pytania, a Niall przełknął posiłek i powtórzył
-Mówiłem, że może musieli coś załatwić.
-Aaaa – znów razem wydusiliśmy, ale tym razem kiwaliśmy twierdząco głowami.
-Dzieciaki – powiedział pod nosem Horan i zaczął jeść

*Elisabeth*

-No i to wszystko – oznajmiłam, gdy wychodziłam z Clarą z mego mini kina.
-Nie wydaje się, ale masz bardzo duży dom.
-No niby tak – uśmiechnęłam się i dołączyłyśmy do Harry’ego i mojej mamy.
-Może jedźmy do nas? Poznałabyś chłopaków – skierował się do swojej dziewczyny Hazza
-Z chęcią, jedziesz z nami ? – zapytała mnie Lara
-Tak tak, muszę wyjaśnić Lou, o co chodziło z karteczką – pożegnałam się z mamą i wsiedliśmy do auta Clar. Ja już się nie mogę doczekać, kiedy dostanę moje upragnione prawo jazdy i kiedy kupię sobie jakieś wypasione autko!
Podjechaliśmy pod dom chłopaków i od razu rzuciłam się na swojego chłopaka. Oczywiście obdarował mnie pocałunkami, a potem popatrzał ze zdziwieniem na blondynkę. Harry przedstawił wszystkim swoją dziewczynę i wyjaśnili sytuację. Ciepło ją przyjęli i od razu polubili. Postanowiliśmy o 16:00 iść do kina, a potem na jakąś kolację do restauracji.
Przez ten czas, postanowiliśmy pograć na xbox’ie. Oczywiście po godzinie, ja z Larą odpuściłyśmy, bo chłopcy, to jakaś dzicz.
Oni grali jeszcze przez długi czas, więc my sobie rozmawiałyśmy i poznawałyśmy siebie. Gdy już wystarczająco się dowiedziałyśmy, poszłyśmy zrobić gofry z owocami i shake waniliowe.
Wszystkim bardzo smakowało i byliśmy najedzeni. O 14:00 zabrałyśmy się do domu, by się przebrać na wyjście.

niedziela, 10 czerwca 2012

+ Nowy bohater

Clara (Clar, Lara) Newton  - 18

Wesoła blondynka, marząca o prawdziwej i stałej miłości. Nie obchodzi ją kasa, styl, popularność. Jest najzwyczajniejszą nastolatką, czerpiącą korzyści z życia i tego co przygotował dla niej los. W chwilach załamania pomaga jej tylko taniec. 
Po śmierci ostatniej osoby, której ufała bezgranicznie, została wykorzystywana przez macochę, do jej własnych korzyści. 
Życie nieraz dawało jej kopa, ale wstawała z ziemi i szła dalej. 
Czy tym razem Clara będzie miała z górki ?

sobota, 26 maja 2012

Eighteen



„Fałszywą mi­miką twarzy, nie zak­ry­jemy praw­dzi­wych uczuć, spływających nam po policzkach.”

                                                                                                                 - Anonim

-Co ty opowiadasz, Zayn. Nie znajdę nikogo innego, ponieważ każdą dziewczynę porównuję do naszej Elisabeth.
-Wiem, że to będzie dla Ciebie trudne, ale musisz sobie dać z tym radę i pokonać to uczucie. Po pierwsze musisz spędzić trochę czasu z daleka od niej. Żebyś się trochę odzwyczaił od jej towarzystwa, bo gdy będziesz blisko niej, tym bardziej będziesz się do niej przyzwyczajał.
-Może masz rację… - zastanowił się
-Na pewno ją mam – uśmiechnąłem się i poklepałem go po ramieniu
Podszedłem do lodówki i wyciągnąłem jajka. Miałem ochotę na omlety. Co mnie na nie wzięło o godzinie drugiej po południu, to sam nie wiem.
-Dzwonił Liam, chce abyśmy przyjechali do niego za godzinę, bo ma jakieś wieści – powiedział Horan, wchodząc z solonymi paluszkami w nutelli.
-Smakuje Ci to? – zapytałem spoglądając na jego mieszankę.
-Mhm, spróbuj – powiedział i podał mi paczkę paluszków i słoik nutelli. Mówi się raz kozie śmierć. Zanurzyłem go i spróbowałem.
-Mm, faktycznie dobre. Ty to masz łeb – zaśmiałem się i podwędziłem mu połowę jego „dania”.
-Ej, moje – zbulwersował się, ale poszedł do salonu i włączył jakiś film. Poszedłem do siebie i wziąłem prysznic. Ubrałem się w <klik>  i zszedłem do chłopaków.
-Ej, co wy tak w ogóle oglądacie? – zagadnąłem stając za kanapą
-„Odyseję kosmiczną” – oznajmił Niall nie odrywając wzroku od telewizora.
-Dobrze się czujecie? – zaśmiałem się
-A… - zaczął Hazza, ale mu przerwałem
-To było pytanie retoryczne – poszedłem po colę i chwyciłem ciastko z jabłkami. – zbierać dupy! Jedziemy do Liama – odkrzyknąłem z kuchni i podszedłem do drzwi wyjściowych.
-Nooo – przeciągnął Niall
-Tak, wiem – stanąłem przy kanapie – film bardzo ekscytujący, ale ruszać się! – krzyknąłem im wprost do uszu, a potem zacząłem się śmiać. – czekam w aucie. Macie 5 minut, bo jak nie, to jadę bez was.
Wyszedłem. Odpaliłem silnik, włączyłem radio i nie minęły trzy minuty, a tych dwóch debili już siedziało w moim aucie. Hmm, ma się ten talent.
***

-Wypisują mnie. – ucieszył się Liam
-Ty serio mówisz? – zapytał niedowierzając Niall
-Serio serio – uśmiechnął się, a my podeszliśmy i go wyściskaliśmy.
-Wreszcie będziemy jak dawniej, bo serio, już mi ten szpital na nerwy działał – Liam się zaśmiał, a wtedy przyszedł lekarz.
-Ja na chwilę was wyproszę, muszę zrobić pacjentowi badania
-Dobrze – wyszliśmy i poczekaliśmy na korytarzu.
-Ej, ej, ale ja mam nadzieję, że Liam nie będzie nami pomiatał – wystraszył się Niall
-A niby dlaczego ? – zapytałem
-No bo tu personel był na każde jego zawołanie „Przynieś to…”, „Zrób to…”, „Podaj to…”.
-Haha, Niall, ogarnij łepetynkę – zaśmiał się Hazza, a nasz głodomór spiorunował go wzrokiem. W tej chwili wyszedł lekarz, spojrzał na nas, a my zdezorientowani weszliśmy do sali.
-No i co mówił? – zapytałem
-Jutro o 9:00 mogę już wyjść.
-Szybko, ale fajnie – ucieszył się Niall.
-Noo, to weźcie już moje rzeczy. Zostawię sobie jakieś ciuchy na jutro i gotowe.
-No okay. – oznajmiłem i chwyciłem torbę przyjaciela.

*Harry*

U Liama siedzieliśmy coś ponad dwie godziny. Teraz się szykuję, bo idę do klubu. Oczywiście reszta nic nie wie i może lepiej, bo bym potem miał kazanie.
Wyciągnąłem z szafy <klik> chwyciłem telefon, włożyłem go do kieszeni i wyszedłem z domu. Złapałem taksi ulicę dalej i powiedziałem kierowcy gdzie ma jechać. Wysiadłem pod klubem „HaveFun” i skierowałem się do wejścia.
-Trochę drętwo – pomyślałem, więc podszedłem do baru.
-Coś podać? – zapytał barman
-Tequilę poproszę
-Już się robi – mężczyzna na około 25 lat wyciągnął kieliszek i nalał alkohol, a ja rozglądałem się po sali. Dostrzegłem piękną blondynkę siedzącą samą przy stoliku. Wypiłem zawartość kieliszka i ze słowami „teraz albo nigdy”, podszedłem do niej.
-Cześć – zagadnąłem. Dziewczyna spojrzała na mnie.
-Hey -  posłała mi uśmiech i wskazała krzesło, bym usiadł.
-Jesteś sama? – zapytałem po chwili niezręcznej ciszy
-Tak… - spuściła głowę
-Nie możliwe. Taka ładna, a sama – puściłem jej oczko, na co ona się zaśmiała
-Nazywam się Clara – wyciągnęła rękę
-Harry… - zastanowiłem się – zatańczymy?
-Pewnie
Wstaliśmy od stolika i poszliśmy na parkiet. Leciała akurat wolna piosenka. Chwyciłem ją w biodrach, a ona swoimi rękoma oplotła moją szyję. Tańczyliśmy w rytm muzyki, tuląc się do siebie.
-Co tak w ogóle tu robisz? Znaczy, sama – zapytałem w tańcu
-Ten tydzień nie był moim najlepszym. Macocha wyrzuciła mnie z domu, pokłóciłam się z przyjaciółką, u której nocowałam, a w dodatku miesiąc temu zdradził mnie chłopak i teraz mnie tym denerwuje i próbuje wkurzyć. Dlatego chciałam się oderwać od tego wszystkiego – dziewczyna się zasmuciła
-Oj… jeśli chcesz, możemy o tym porozmawiać.
-Nie chciałabym Cię zanudzać moimi problemami
-Nie będziesz, a może Ci ulży
-Dziękuję – uśmiechnęła się – Ale to może pójdziemy gdzieś w spokojniejsze miejsce?
-Tak – podałem jej przedramię, a Clara się uśmiechnęła i mnie chwyciła. Wyszliśmy z budynku i poszliśmy do pobliskiego parku, który znajdował się nad jeziorem. Siedliśmy na ławce.
-No więc jak to było – zapytałem patrząc na koleżankę
-Oscar, z którym byłam rok, po prostu przyszedł do mnie z jakąś rudą dziewczyną i prosto z mostu powiedział, że mnie od pół roku zdradzał z nią i, że mnie już nie kocha. Załamałam się. Nie wychodziłam z domu, a macocha, która po śmierci mojego ojca uważała, że teraz jej wszystko wolno, powiedziała, że albo znajdę sobie pracę, albo mogę zacząć szukać sobie miejsca do spania. Powiedziała też, że mam 18 lat, to mam mieć pracę. Zmobilizowałam się, bo nie chciałam mieszkać pod mostem, ale rezultaty były opłakane, a tłumaczenia, że nikt póki co nie szuka pracowników nie pomogły. Półtora tygodnia temu, gdy wróciłam z autem od mechanika zobaczyłam na podjeździe swoje bagaże i inne moje rzeczy. Chwyciłam je i spakowałam do auta. Kluczami od domu rzuciłam w drzwi wejściowe i odjechałam z piskiem opon. Pojechałam do Emmy, która wcześniej powiedziała, że mogę się u niej zatrzymać… - przerwała na chwilę, więc ja skorzystałem z okazji by o coś zapytać.
-A co z Twoją biologiczną matką?
-Nigdy jej nie poznałam. Zmarła przy porodzie. Gdy miałam roczek mój tata poznał Vanessę, a dwa lata później wziął z nią ślub. Dwa lata temu, mój tata leciał samolotem do Tokyo w sprawach zawodowych. Samolot wpadł w turbulencje i rozbił się w Chinach. Od tamtego czasu Van pomiatała mną jak jakąś służącą. Nawet jej rodzony syn, którego miała z pierwszym mężem, gdy ukończył pełnoletność, wyjechał do Stanów, ponieważ nie wytrzymywał już z nią.
-Aż taka ona jest? – zdziwiłem się
-Tak… Już myślałam, by wyjechać do Eric’a, bo ma 21 lat, więc mógłby mnie przygarnąć, ale nie mam funduszy. – oczy jej się zaszkliły
-Nie musisz wyjeżdżać. Teraz masz mnie – przytuliłem ją, a ona to odwzajemniła.
-Dziękuję Ci – pocałowała mnie w policzek, a między nami coś zaiskrzyło. Może to i dziwne tak po pierwszym dniu, ale zbliżyliśmy się do siebie. Przybliżyłem się do niej, chwyciłem jej podbródek i złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek.
Siedzieliśmy tak do rana, wtuleni w siebie i oglądający gwiazdy odbijające się w tafli jeziora.
Zayn miał rację. Wystarczy poznać kogoś nowego i zakochać się po raz kolejny, a dalej wszystko pójdzie jak z górki. Udało mi się. W tej dziewczynie jest coś… coś co mnie do niej ciągnie. Ma śliczne niebieskie oczy, słodki i prawdziwy uśmiech. Tyle co ona przeszła, to potrafi się zniewalająco uśmiechać. Podobno ludzie, których spotkało wiele cierpień, najładniej się uśmiechają. No i zgadzam się, bo przecież wtedy cieszą się z najdrobniejszych rzeczy.
Pojechaliśmy do mojego i chłopaków domu. Była dopiero godzina 5:00 rano więc wszyscy spali. Zobaczyłem, że Lou wrócił i Lisa też była u nas. Po cichu poszedłem do siebie, przebrałem się i wróciłem na dół.
-Mm, mówiąc żebyś się czuła jak u siebie w domu, faktycznie mnie posłuchałaś – uśmiechnąłem się spoglądając na swoją dziewczynę, która robi tosty.
-Haha, tak – zaśmiała się i dała mi całusa w policzek, ale chwilę później się zasmuciła
-Co się stało ? – zapytałem
-Nic takiego. Muszę po prostu zabrać rzeczy od Emmy, bo kazała mi się wynosić.
-Och, a co potem? – zapytałem ale usłyszałem, że ktoś schodzi po schodach na dół.
-Heeeeeey – przeciągnęła się zaspana Elisabeth
-Hey – uśmiechnąłem się do niej
-Cześć – powiedziała nieśmiało Clara
-O witaj, jestem Elisabeth, ale dla przyjaciół Lisa – uśmiechnęła się i podała rękę na przywitanie mojej dziewczynie
-Clara
-Co tak wczas robicie? – zapytała nalewając sobie wody do szklanki
-Śniadanie – zaśmiała się moja towarzyszka
-Mm, ładnie pachnie, ale wiesz, że jak reszta się obudzi, a szczególnie Niall to nic nie zostanie? Ja tylko tak ostrzegam, hahaha
-Okay, zapamiętam na przyszłość :D – dziewczyny się zaśmiały. Chyba się polubiły. Uff, to dobrze :) Pocałowałem Clarę, a Lisa krzyknęła. Spojrzałem na nią z miną „WTF”
-Czekajcie. Zróbcie tak jak wcześniej, a ja Wam zrobię zdjęcie, bo to słodko wyglądało – uśmiechnęła się i chwyciła iPhone’a. – Oookaaaay… GOTOWE! – krzyknęła i pokazała zdjęcie <klik> 
-Aww – zachwyciła się Clara, a ja się uśmiechnąłem.

******************************************

Wybaczcie po raz kolejny, za tak długą nieobecność, ale nauczyciele jak na złość się uwzięli z tymi kartkówkami na koniec… Grr, ale na szczęście już się uspokaja. ;)
Mam nadzieję, że Wam się podoba ;*

♥Peace&Love♥

sobota, 19 maja 2012

Seventeenth


„Powiedz mi, kim są twoi przyjaciele, a powiem ci, kim jesteś.”

- Ernest Hemingway
Wreszcie się od siebie oderwaliśmy, a ja wiedziałam, że to jego kocham i tylko jego. Przy nim czułam się bezpiecznie, czułam się potrzebna. Wiedziałam, że akceptuje całą mnie, a moje wady mu wcale nie przeszkadzały. Na tym polega miłość, na wzajemnym akceptowaniu się i ufaniu sobie.
- Jesteś naprawdę niesamowitą dziewczyną – powiedział patrząc mi w oczy, a dłońmi trzymając moją twarz
-Dziękuję – posłałam mu uśmiech i pocałowałam w policzek
-To może… przejdziemy się gdzieś? – zapytał
-Z chęcią – odpowiedziałam pewnie i wyszliśmy. Noc była naprawdę piękna. Gwiazdy świeciły bardzo jasno, a ja spacerowałam w ich świetle z chłopakiem, którego kocham i, na którym mi zależy.
-Muszę Ci coś powiedzieć – oznajmił po chwili
-Co takiego? – zapytałam i spojrzałam na Lou. Stał bokiem do mnie i patrzał się w przestrzeń.
-Za trzy tygodnie jedziemy w trasę. – zasmuciłam się
-Tak szybko?
-Tak, ale wrócę szybciej niż Ci się wydaje, słońce – spojrzał na mnie i się uśmiechnął
-Na jak długo? – zapytałam, bojąc się odpowiedzi
-Na sześć miesięcy.
-Och… - spojrzałam na ziemię – no cóż, fani są najważniejsi – uśmiechnęłam się, a on to odwzajemnił.
-Chodź – chwycił mnie za rękę i poszliśmy do limuzyny
-Gdzie mnie zabierasz?
-W pewnie miejsce – zrobił cwany uśmieszek, a ja zastanawiałam się co on znów wymyślił.
-No dobrze
Jechaliśmy około godziny, a ja byłam już porządnie zmęczona. Była już 23:18, a my nadal jechaliśmy. Po około dziesięciu minutach, pojazd się zatrzymał.
-Gdzie jesteśmy? – zapytałam wysiadając
-W Streatley – oznajmił i kierowaliśmy się ku bardzo ładnemu hotelowi ‘The Swan’. Weszliśmy do środka.
-W czym mogę pomóc? – zapytała starsza kobieta, miała na oko z 54 lata.
-Chcielibyśmy odebrać klucz – oznajmił Tommo
-Nazwisko? – zapytała kartkując jakiś zeszyt
-Tomlinson
-Ach, tak. Proszę. Piętro pierwsze, pokój numer 15. – odpowiedziała i podała nam złoty klucz.
-Dziękujemy – poszliśmy schodami na górę i znaleźliśmy pokój. Gdy Louis go otwarł, zaniemówiłam z wrażenia. Wszystko było takie piękne. Klasyka połączona z nowoczesnością, wygodą i stylem. Nasz pokój miał jedno podwójne łóżko i widok na jezioro. Podeszłam do drzwi balkonowych i je otwarłam na oścież. Wyszłam na balkon, złapałam się poręczy i napajałam się tym powietrzem.
-Podoba Ci się? – zapytał mój chłopak, podchodząc do mnie od tyłu i obejmując mnie w pasie.
-I to bardzo – odchyliłam głowę do tyłu i dałam mu buziaka – dziękuję – odwróciłam się przodem do niego.
-Dla Ciebie wszystko. – uśmiechnął się i wziął mnie na ręce. Wniósł mnie do środka i delikatnie położył na łóżku. Zaczął mnie całować po szyi, po policzkach i skończyło się na ustach. Niestety byłam tak wyczerpana, że nie kontaktowałam już wystarczająco dobrze. – coś się stało? – zapytał
-Jestem bardzo zmęczona – powiedziałam ze smutkiem.
-Dobrze, tu jest łazienka – wskazał na drzwi – w środku znajdziesz pudełeczko, w którym kupiłem Ci pewien prezent, a na szafce pod oknem, są Twoje ubrania na jutro
-Skąd tu moje ubrania? – zapytałam podejrzewając go
-A no wiesz, poprosiłem Twoją mamę, by przekazała je Arthurowi, czyli naszemu kierowcy.
-Moja mama o tym wszystkim wiedziała? – zapytałam zszokowana, ale lekko rozbawiona
-Nie… znaczy, dowiedziała się, że to moja sprawka, jak byłaś w drodze. Wie, że tutaj zostajemy, więc się nie przejmuj – pocałował mnie w czoło, a ja poszłam się umyć.
Wzięłam długi prysznic, mm, ale przyjemnie. Owinęłam się w ręcznik i zaczęłam myć zęby. Dostrzegłam to pudełeczko, o którym wspominał Lou. Było pastelowo różowe, przewiązane białą, aksamitną wstążką. Wypłukałam zęby i sięgnęłam po prezent. Gdy go otworzyłam, o mało nie zaczęłam się śmiać. Ten Tomlinson, to ma pomysły. Kupił mi <klik> . Dobrze, założyłam to, ale gdy spojrzałam w lustro, to śmiać mi się chciało jeszcze bardziej. Wyszłam.
-Ykhrym – chrząknęłam, stojąc w drzwiach łazienki oparta lewą ręką o framugę. Loui się spojrzał.
-Wow – ledwo wykrztusił i wlepił się we mnie jakbym była jakimś obrazkiem. Zaśmiałam się cicho i podeszłam do łóżka. Położyłam się i przykryłam kołdrą.
-Dobranoc – oznajmiłam i zamknęłam oczy
-Nie, nie śpij. Ja za chwilę wrócę – powiedział i poleciał do łazienki. Miałam zamknięte oczy, ale jakoś nie usnęłam. Chłopak wrócił po 20 minutach i położył się obok.
-No wreszcie – odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam
-A jednak czekałaś – zaśmiał się, a ja wystawiłam mu język
-No to przyszedłeś, więc mogę iść spać. Papa – przykryłam się kołdrą pod samą szyję i w nią wtuliłam.
-A buzi na dobranoc? – otwarłam jedno oko i zobaczyłam, że robi dziubka
-Mua, proszę
-No – ucieszył się, a ja zamknęłam oczy. Po chwili poczułam jego ciepłą rękę na mojej talii, było tak przyjemnie, że usnęłam szybciej niż kiedykolwiek.

*Rano*

-Hej słońce – przywitały mnie promienie słoneczne i buziak od Lou
-No heeey – przeciągnęłam się i wtuliłam w swojego chłopaka
-Od razu lepiej – zaśmiał się,  a ja zaczęłam go łaskotać
-Hahaha, nie, proszę. Lisa, nie! Hahaha, dobrze wiesz, że mam łaskotki! Hahaha – śmiał się jak opętany, ale za to ja miałam niezły ubaw. – dzięki – odetchnął gdy skończyłam i przyciągnął mnie do siebie.
-Jak Ci się spało? – zapytałam
-Z tobą? Wyśmienicie – uśmiechnął się szeroko, a ja mu się przyglądałam – co jest? Jestem gdzieś brudny, czy coś?
-Nie, nie – uśmiechnęłam się i pobiegłam do łazienki. Ubrałam rzeczy co miałam przywiezione <klik> i weszłam do sypialni.
-To co dziś będziemy robić? – zapytałam
-Hmm, a na co masz ochotę?
-Nie wiem ;) Zaproponuj coś, a ja się dostosuję – skoczyłam na łóżko i patrzałam się na Tommo, jak myśli co by dziś robić.
-O 17:00 będziemy musieli już wracać, więc mamy siedem i pół godziny. Możemy iść popływać, jeśli chcesz, potem skoczymy do jakiejś restauracji na obiad, a przed wyjazdem możemy iść zwiedzić okolicę.
-Szybko wymyśliłeś :) Podoba mi się – poparłam pomysł. W tej chwili ktoś zapukał do drzwi. Wstałam by otworzyć i jak się okazało, był to kelner. Tak, przyniósł nam śniadanie do pokoju.
-Nie wiedziałam, że można tak sobie zamówić – powiedziałam podając stolik na łóżko, Lou.
-Bo nie można – cicho się zaśmiał – zrobili to na moje życzenie, bo powiedziałem, że chcę zrobić jak najlepsze wrażenie na dziewczynie.
-Aww… nie musiałeś – musnęłam jego usta i zabraliśmy się za jedzenie.
Śniadanie było naprawdę pyszne, ale nie można jeść wieczność. W pobliskim butiku kupiłam sobie strój kąpielowy <klik> . Nie jest jakiś super, ale do pływania w sam raz. Poszłam się w niego przebrać i zeszliśmy na basen. Spędziliśmy w nim około dwóch godzin. Wróciliśmy do pokoju, przebraliśmy się w ubrania i poszliśmy na miasto, poszukać jakiejś dobrej restauracji.
Kilka ulic dalej znaleźliśmy jakąś nowo otwartą, bo istnieje od jakichś dwóch tygodni. Zaryzykowaliśmy i zamówiliśmy pieczonego kurczaka z ryżem i sosem słodko-kwaśnym.
-No, a więc mamy jeszcze trzy godziny. Spacer? – zapytałam, gdy już skończyliśmy posiłek.
-Pewnie – chłopak się uśmiechnął i wstaliśmy od stołu.
Wyszliśmy na dwór i spacerowaliśmy wzdłuż jeziora.

*Zayn*

-Chłopaki! Gdzie jest Lou? – krzyknąłem na cały dom.
-No nie wiesz? – zapytał Niall, wyciągając sok pomarańczowy z lodówki
-Nie, wiem, że wczoraj gdzieś wyszedł, ale nic poza tym – oznajmiłem zdezorientowany. Co ja takiego robiłem, że nie słyszałem.
-Powiedział tylko, że zabiera gdzieś Lisę – powiedział jakby przygnębiony Harry.
-Mhm – mruknąłem i podszedłem do kumpla, który siedział na kanapie przegryzając chipsy. – Co się dzieje? – zapytałem
-Nic – odpowiedział oschle
-Harry, możesz mi powiedzieć
-Oni teraz się pewnie dobrze bawią, a ona już jest jego… - syknął oschle, patrząc się na miskę z chrupkami.
-Już wiem co jest grane. Bardzo Ci na niej zależy?
-Nawet nie wiesz jak – spojrzał na mnie
-Stary, wiesz, że nic nie możesz zrobić. Jeśli on kocha ją, a ona jego, to będą szczęśliwi i nie możesz już nic zrobić. Prawdziwej miłości nic nie zepsuje.
-Wiem to…
-No więc pozostaje tylko jeden sposób byś sobie z tym poradził
-Jaki? – zapytał zaciekawiony
-Musisz znaleźć sobie drugą połówkę.

****************************************

No i jak?
Swoje opinie pozostawiajcie w komentarzach :)

P.S. Wybaczcie tą moją długą nieobecność, ale miałam kilka sprawdzianów w tym tygodniu. Niby koniec roku szkolnego się zbliża, ale z powodu tylu materiałów co zdążyliśmy zrobić, to musieliśmy też z tego napisać testy. 

♥Peace&Love♥