"Nikt nie może cofnąć się w czasie i napisać nowego początku, ale każdy może zacząć od dzisiaj i dopisać nowe zakończenie." - Maria Robinson
Pamiętam to jakby to było wczoraj...
*Schodziłam po schodach na dół do kuchni, gdzie słyszałam krzyk mojej mamy. Krzyczała coś by ją zostawiono, że ona nie może tak po prostu odejść. Nie wiedziałam co się dzieje. W końcu byłam jeszcze zbyt mała na to by zrozumieć. Miałam pięć lat. Siadłam na stopniu trzymając się jedynie drewnianej poręczy. Widziałam jak ktoś ją szarpie i wyciąga na siłę z naszego domu. Przestraszona uciekłam do swojego pokoju i schowałam się pod łóżkiem... Usnęłam z płaczem. Następnego dnia obudziła mnie jakaś starsza kobieta. Powiedziała, że muszę iść z nią. Poszłyśmy do jakiegoś baru gdzie dała mi jeść i pić. Zaraz po tym pojechałyśmy do zakładu karnego. Tam była moja mama, która powiedziała mi, że nic się nie dzieje, że zaszła jakaś pomyłka. Oznajmiła mi, że jutro wszystko powinno się wyjaśnić, a ja żebym do tego czasu została z tą panią.
Taty nie miałam. Pół roku wcześniej został postrzelony w trakcie bójki. Od tamtego czasu ledwo starczało nam na jedzenie. Mama pracowała dorywczo jako sprzątaczka, a wieczorami chodziła pracować jako striptizerka. Nie było łatwo, a jej się te prace nie podobały, ale co mogła innego zrobić, by wyżywić i siebie i mnie. Gdy przyszedł czas, by pójść do szkoły, zaczął się koszmar. Szydzono sobie ze mnie. Wmawiano mi, że będę taka jak moja matka. Że będę się sprzedawać na lewo i prawo. Ale tylko ja wiedziałam jaka była prawda. A przy sobie miałam jedynie Ariel.
Trzy lata temu mama znalazła wreszcie normalną posadę, dzięki której mogła zapewnić mi normalne życie. Wreszcie mogę szczęśliwie powiedzieć, że żyje nam się w dostatku i niczego nam nie brakuje. Przeprowadziłyśmy się do centrum Londynu, skąd mama ma blisko do biura, a ja do szkoły.
Jedyna rzecz, która mnie zastanawia, to ta, czy ja na prawdę się zmieniłam. Ariel mówi mi, że stałam się straszną snobką przez to, że wreszcie chcę być dostrzeżona. Nie mam pojęcia czy jest tak na prawdę, ale mnie to bardzo dręczy...*
-Lisa, możesz zejść na dół? - usłyszałam wołanie mojej mamy.
-Tak, już idę ! - odkrzyknęłam i zamknęłam laptopa - słucham Cię - powiedziałam siadając przy blacie kuchennym. Do mojej mamy szacunek zawsze miałam i zawsze go mieć będę. Bo tylko dzięki niej jest tak, a nie inaczej.
-W poniedziałek muszę wylecieć do Dublinu na dwa tygodnie. Nie chcę tego, ale szef powiedział, że muszę go zastąpić w konferencji. Chyba się nie pogniewasz jeśli Cię tutaj zostawię, prawda?
-Nie, pewnie, że nie. W końcu są jeszcze wakacje, więc nudzić mi się nie będzie. - uśmiechnęłam się do mamy.
-No to się cieszę. Jeśli chcesz, to mogę zadzwonić do mamy Ariel czy by pozwoliła jej przyjechać do Ciebie na ten czas byś się nie nudziła tutaj sama.
-Na prawdę możesz to zrobić ? - ucieszyłam się
-Tak. Czyli rozumiem po Twojej minie, by dzwonić?
-No pewnie! - krzyknęłam i zaraz wyciągnęłam telefon by dać cynk Ariel.
************************************
No więc jest prolog. Komentujcie co o tym sądzicie :)
Maggie ubóstwiam cię wiesz ? Tak to ja Tynia :] Haha ;p
OdpowiedzUsuńProlog jest śliczny, ale szkoda mi tej Lisy ... :( Mam nadzieje, że teraz będzie dobzie, a nie tak jak wtedy ... No, ale wiem, ze ty nie zawiedziesz i napiszesz zaj*biste opowiadanie, które zwali mnie z nóg ;D Tylko spróbuj mi czytelników ukraść to obiecuję, że pogadamy ;>
Czekam na 1 rozdział i nie połam się w tych górach cioto moja <333
Tynia [gotta-be-you]
Hmm... Co by tu powiedzieć xD Początek wciągający mimo , że smutny :c Ale jak kończyłam czytać to aż uśmiech mi się na twarzy pojawił :D Ogólnie fajnie , podoba mi się :D
OdpowiedzUsuń