„Przypadki nie istnieją. Wszystkie rzeczy, które się zdarzają, zdarzają się w jakimś celu.”
- Mark Twain
-Ariel! Nie stój tak, tylko zrób coś ! – krzyknęłam na nią siedząc przy Lou.
-A co ja mogę ?! – Wrzasnęła na mnie, a mi już nerwy puściły. Wstałam i podeszłam do niej niebezpiecznie blisko i już cała płonęłam ze złości na nią.
-Twój chłopak, to zrób coś. Widzisz co się dzieje. Chłopcy mogą nie przeżyć, a ty tylko stoisz i się gapisz – powiedziałam przez zęby – Albo zareagujesz, albo obiecuję Ci, że sama Cię zabiję. – powiedziałam już nieźle wkurzona i poszłam do Zayn’a i Hazzy.
-Zayn! Uspokój się! Nie widzisz co już narobiłeś ?! – krzykną Styles unikając uderzenia.
-Ufałem Wam! – krzyknął i wymierzył cios w Hazzę. Chłopak się zachwiał ale chciał mu oddać.
-STOP!!! - krzyknęłam rozdzielając ich. Zrobiło się spokojniej, ale wciąż do siebie skakali.
-Lisa! Nie czuję jego tętna ! – usłyszałam szloch Niall’era. Tego już było za wiele.
-Niall! Dzwoń na policję! Mam w dupie jakie będą konsekwencje. – oznajmiłam i odciągnęłam od siebie chłopaków.
-Nie zrobię tego. Jedzie już karetka. Oni się tym zajmą. – powiedział i płakał przy Liam’ie. Harry’ego posadziłam przy drzwiach, a Zayn’a przy schodach. Ważne by byli jak najdalej siebie. Ariel poszła do swojego chłopaka i nim się przejmowała jak reszta potrzebowała pomocy. Siadłam przy Lou płacząc i podszedł do mnie Harry i mnie przytulił. Ratownicy szybko zareagowali i zabrali natychmiastowo Louis’ego (Uznałam, że Louis’a nie pasuje, bo oni jego imię czytają „Lui” więc jakby to wyglądało jakby było „Luia”? Więc czytać się będzie Lujego. Chyba kapujecie o co chodzi (: ) i Liama do szpitala. Od razu zawiadomili następną karetkę by zabrali Harry’ego i Zayn’a. Wolę nie wiedzieć co tam się będzie w niej działo. Pozwolili jechać jednej osobie z chłopakami, ale ja musiałam zostać ze Styles’em i Malik’iem, bo może się jeszcze wszystko wydarzyć, a Ariel nic nie zrobi. Poprosiłam by Niall pojechał i tak zrobił. Nie mogłam siedzieć i nic nie robić. Zaczęłam sprzątać szkło, które leżało na ziemi. Po dziesięciu minutach skończyłam i przyjechała druga karetka. Wsiedliśmy z chłopakami i z Ariel. Szybko dotarliśmy do szpitala, no i muszę powiedzieć, że było spokojnie. Hazza z Zayn’em pojechali na jakieś badania a ja spotkałam na korytarzu Niall’a.
-No i już coś wiadomo? – zapytałam podchodząc do niego, a on tylko rzucił mi się w ramiona.
-A co jeśli ich nie uratują ? Co jeśli nie przeżyją ? Nie chcę stracić braci. – zaczął szlochać i opadł mi z sił. Siedzieliśmy już na ziemi pod salą operacyjną. Odbywała się właśnie poważna operacja Louis’ego. A po drugiej stronie trwała reanimacja Liam’a.
-Niall, nie myśl tak. Błagam Cię. – rozpłakałam się jak małe dziecko. Ostatnio tylko płaczę. Nie wytrzymuję już psychicznie.
-Dziękuję panie doktorze – usłyszałam głos Hazzy i przysiadł się do nas. Na lewej ręce miał założony jakiś bandaż.
-Harry… Powiedz nam, jak to się stało – poprosiłam.
-No wiele tu nie ma do opowiadania. Gdy wyszliście z Niall’erem to Zayn się wkurzył jeszcze bardziej. Nie mam pojęcia co na niego wpłynęło, że tak zareagował, ale wtedy Liam chciał go uspokoić, to pchnął go na meble i uderzył się o nie głową. Lou stanął w jego obronie i niestety oberwał tak niefortunnie, że stracił równowagę i poleciał na stół. Wtedy krzyknęła Ariel a ja oddałem Zayn’owi. No a dalej to już wiecie… - słuchałam tak i w końcu zrozumiałam o co tak naprawdę chodziło.
-Ja wiem czemu tak się wkurzył. Znaczy w połowie… - zaczęłam
-Mów – zachęcił Harry, a Niall się przysłuchiwał.
-Tutaj w połowie zawiniła Ariel. Zaczęło się od mojej kłótni z nią. A z racji, że ona potrafi wpływać na ludzi, ustawiła Zayn’a przeciwko was. Ale nie wiem czemu. Czym wy zawiniliście… - zaczęłam się zastanawiać, a chłopcy mnie przytulili.
-Ale to jest niemożliwe. Przecież ona… - zaczął Niall, ale przerwała mu Kaji.
-Tak, ona ma rację… - podeszła do nas i zatrzymała się przed nami z założonymi rękami.
-Ty… - wstałam do niej.
-Elisabeth, daj spokój – przytrzymał mnie Niall
-Zrobiłam to z zazdrości. Z zazdrości o was – powiedziała spoglądając się na chłopaków. Ja się tylko jej przyglądałam próbując to wszystko zrozumieć.
-Możesz jaśniej ? – zapytał Harry
-Ehh… Widziałam jak traktujecie Lisę. Tylko ona się dla was liczyła, a mną zainteresował się tylko Zayn…
-I tylko o to Ci chodziło ?! – Krzyknęłam na nią
-Tak.
-A teraz mi powiedz czy ja się tak zachowałam, gdy ty miałaś takie powodzenie. NIE. A więc czym sobie zawiniłam, no i czym zawinili chłopcy ?!
-Nie chciałam byś była lepsza ode mnie. – nie wytrzymywałam, ale Niall z Harry’m mnie trzymali. Gdyby tak nie było, to dziewczyna już by dawno oberwała.
-A czemu wciągnęłaś w to Zayn’a? Wiedziałaś, że takie zachowanie może rozwalić ich przyjaźń i zespół!
-I o to właśnie w tym wszystkim chodziło. O to by był tylko dla mnie. Tylko ja się chciałam liczyć.
-Jesteś podła wiesz?! – odezwał się Harry
-Wiem… i dlatego taka słodka – powiedziała śmiejąc się co mnie jeszcze bardziej rozzłościło.
-Trzymajcie mnie, bo zaraz ktoś wyląduje na stole operacyjnym ! – krzyknęłam atakując Ariel
-Stójcie. – usłyszałam głos Zayn’a – Chodź Ariel – powiedział i wyszli ze szpitala.
-No i wszystko zniszczone przez tą jędzę. Przepraszam, że tak mówię na Twoją przyjaciółkę Liso, ale… - zaczął Horan
-Nie przepraszaj… Mów dalej. Ona już nie jest moją przyjaciółką – powiedziałam patrząc jak Malik z Kaji wychodzą ze szpitala.
-Ale nie płacz – powiedział Harry i wytarł moje łzy.
Z opowiadań mojej mamy wiem jak to było na początku…
*Siedemnaście lat temu. Mała Elisabeth ma pół roczku. Do jej mamy przychodzi przyjaciółka z nowo narodzoną córeczką. Na imię miała Ariel. Młode mamy spotykały się codziennie. Dziewczynki, jako małe bobasy już się polubiły. Kilka lat później, gdy wydarzyła się tragedia, przy mamie Lisy i małej dziewczynki była stara dobra przyjaciółka z lat szkolnych. Elisabeth z Ariel stały się najlepszymi przyjaciółkami… ~Przyjaciółki na zawsze?! – Pewnie!~ Od tamtego czasu postanowiły już zawsze trzymać się razem. Wszystko było dobrze, a dziewczynki się dobrze dogadywały i każdą wolną chwilę spędzały razem…*
Do dziś. Przyjaźń trwająca tyle lat, rozpadła się jak domek z kart.
-Harry, Niall. Możemy pogadać? – Zapytał Zayn podchodząc do nas już bez swojej dziewczyny.
-A gdzie masz swoją ukochaną ? – zapytał z chamskim akcentem Harry
-Proszę… pogadajmy. – poprosił a chłopcy się zgodzili. Siadłam na ziemi i czekałam aż wyjdzie choćby jeden lekarz, od któregoś z chłopaków, ale nic… Czekałam i czekałam. Minęło może dwadzieścia minut i Zayn poprosił mnie na słowo. Niechętnie się zgodziłam, ale za namową chłopaków poszłam.
-Czego chcesz – burknęłam
-Przeprosić. Chłopakom już to mówiłem. Gdy rozmawialiście z Ariel, wszystko słyszałem. Nie wiedziałem jakie ona miała zamiary, bo mi powiedziała okropne rzeczy na wasz temat, że robicie wszystko by tylko mnie zniszczyć. Uwierzyłem jej, bo była naprawdę wiarygodna… - zobaczyłam jak chłopakowi poleciała łza. – zerwałem teraz z nią. Ale teraz czuję się okropnie, bo jeśli Liam i Louis nie przeżyją to ja sobie tego nie daruję. – Ledwo cokolwiek powiedział, bo się rozpłakał. Wiedziałam, że mówi prawdę… Jakoś to czułam. Przytuliłam go, a on się rozpłakał jeszcze bardziej.
-Cii, nie płacz – powiedziałam.
-Nie… nie chciałem… tego zrobić – płakał coraz bardziej, a ja poczułam więcej uścisków. Podeszli do nas Harry z Niall’erem. – A teraz pewnie przyjedzie policja i będą przesłuchania. To zniszczy moje życie.
-Nie. – powiedział Niall
-Będziemy Cię kryć. Powiemy, że zrobiliśmy małą zabawę, ale któryś z nas stracił równowagę i poleciał na kogoś i dlatego tyle szkód było. – dokończył Harry
-A resztę się jakoś wymyśli – powiedziałam
-Dziękuję Wam. Ale nie musicie tego robić. – oznajmił Zayn wycierając łzy
-Ale chcemy. Jesteśmy przyjaciółmi. – powiedział do niego Niall i zrobili Big Bear'a.
Siedzieliśmy pod salami i czekaliśmy. Czekaliśmy, czekaliśmy i czekaliśmy…
-Harry, ile to może trwać – zapytałam
-Jeśli są poważne obrażenia, to nawet kilka godzin. – w tej chwili wyszedł lekarz z grupą od Liam’a. Szybko wstaliśmy i podeszliśmy do niego.
-Panie doktorze. I co z Liam’em? – zapytał Zayn
-Nie było łatwo. Ma poważne obrażenia głowy, ale już jego stan zdrowia jest stabilny. Prosiłbym by teraz go zostawić samego. Jeszcze jest nieprzytomny, ale za kilka godzin powinien się obudzić. – powiedział i poszedł do jakiegoś pokoju. My się uśmiechnęliśmy, bo przynajmniej nic mu nie będzie. Jeden kamień z serca nam już spadł, ale wciąż ciąży jeszcze jeden najcięższy. I o to pytanie: Co z Louis’m? (czyt. Luim).
Siedliśmy z powrotem na ziemi i nie wiedzieliśmy co robić. Oparłam głowę na ramieniu Harry’ego i usnęłam.
-Lisa, obudź się. – ktoś mnie szturchał.
-Co? Co się dzieje? – zapytałam nieświadoma niczego.
-Spałaś dobre półtorej godziny. Louis’ego gdzieś zabrali – powiedział Harry, a ja wstałam i reszta zrobiła tak samo.
-Wy jesteście znajomymi Louis’ego Tomlinson’a?
-Tak – odparł Niall
-Co z nim? – zapytałam
-Umm… operacja była bardzo skomplikowana. Gdyby nie szybka reakcja ordynatora… To byśmy go stracili. Miał poważne obrażenia wewnętrzne, ale już wszystko jest unormowane. Teraz musi dużo odpoczywać. – na mojej twarzy natychmiastowo pojawił się uśmiech. Nic mu nie będzie, i ta wiadomość mnie ucieszyła.
-Możemy do niego wejść? – zapytał Niall
-Nie jestem pewien…
-Prosimy, tylko na sekundę. – oznajmił Zayn, a doktor się zgodził.
Weszliśmy po cichu do sali i ujrzałam bladego Lou.
-Lou… - podeszłam do niego, a on mnie przytulił. Podeszli też do niego Harry i Niall. Louis ucieszył się na nasz widok, ale gdy się odsunęliśmy ujrzał Zayn’a. Mina mu natychmiastowo zrzedła.
-Co on tu robi – zapytał ledwo mówiąc.
-Ja was zostawię samych – poklepałam Harry’ego po ramieniu i wyszłam. Oni muszą to załatwić między sobą.
Postanowiłam pospacerować po korytarzu. Wiem, że to głupi pomysł, ale musiałam coś zrobić by się nie zanudzić. Wtedy z sali Louis’ego wyszedł Harry i mnie zawołał. Powiedział, że muszę coś zobaczyć.
Weszłam do środka i zauważyłam jak Lou i Zaynold się przytulają.
-Czyli wszystko dobrze? – zapytałam uśmiechając się i obserwując chłopaków.
-Tak – podszedł do nas Niall i nas objął. Trójką podeszliśmy do Tomlinson’a i Malik’a i zrobiliśmy grupowy uścisk.
*****************************
Nie wiem co powiedzieć na temat tego rozdziału, więc zróbcie to za mnie :)
Xoxo <33
Tu daję BIG DEDA dla Tyni, bo ją kocham (Tak, tak. Szantażowała mnie bym to napisała xD). Ale serio, to dla niej rozdział, bo nawet mi groziła, że jak ich uśmiercę, to ona mi coś zrobi. Mhm, tak Tyniu, o Tobie mowa ♥
Liczę na komentarze, bo: CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
Mhahah ! tak ! Ty...ty...ty...! Jak kogoś zabijesz to ja cie również uśmiercę ! Obiecuje ci to !
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału ? Jest mega, ale Ariel to *********************************** <- tak jak mówiłam na gg. Jeszcze by mi blogspot krzywdę za te słowa zrobił to się opanuje gwiazdkami :D
Mówię ci...ten rozdział jest świetny, cudowny i wgl. taki ach i taki grr.... :D Chyba kumasz co ? :D Czekam niecierpliwie na nn ! :D
Rozdział Meeega. !!
OdpowiedzUsuńDobrze że nic poważnego się nie stało. ^^
Mam nadzieję, że już nie usłyszę o Ariel ;D D
obrze, że chłopcy się pogodzili :P
Z niecierpliwością czekam na nexta <3