"Wierzysz w potęgę miłości, napełnia cię ona do tego stopnia, że nie zostawia miejsca na pytania. I dobrze tak jest. Bo skoro dopuścisz do jednego pytania, jednej wątpliwości, pustka zacznie wkradać się do twojego serca." - Jarosław Iwaszkiewicz
-Matko! Co się dzieje ?! – przyleciała moja mama
-Nie, nic… - odpowiedziałam dźwigając się z podłogi, a mama oświeciła światło w łazience
-C-co tu się stało ? – zapytała z lekkim szokiem
-Nie mam pojęcia, był wczoraj hydraulik i niby naprawił ten kran.
-No, ale skąd tyle wody
-Nie wiem mamo. Zaraz znów do niego zadzwonię.
*Wchodząc do łazienki poślizgnęłam się na wielkiej kałuży wody. Wszystko wyleciało z kranu. Noo, z tej rury całej. Byłam cała mokra, ale na szczęście jeszcze w pidżamie. Nie budząc Ariel pościerałam wszystko i wzięłam długą kąpiel z bąbelkami. Ubrałam się, pomalowałam, a włosy lekko natapirowałam przy grzywce i czubku głowy i z boku spięłam żółtą kokardką. *
Zeszłam do kuchni, zadzwoniłam po hydraulika – powiedział, że będzie po południu, bo się nie wyrobi wcześniej - i zrobiłam jajecznicę z bekonem. Mama dziś miała do pracy na 9:00 więc o ósmej zjawiła się w kuchni i ze smakiem zjadła śniadanie przyrządzone przez mua. Chwilę później przyszła Ariel. Mama musiała już wyjść więc zostałyśmy same.
-Umm… no to jak z dziś ? – zapytała Ariel gryząc kawałek chleba
-No muszę wyjść przed dwunastą. Ale chyba się nie obrazisz, że Cię zostawiam na kilka godzin?
-Niee, no co ty! Idź i się baw dobrze. Tego właśnie Ci potrzeba – uśmiechnęła się do mnie a ja ją przytuliłam.
-To jakie ty masz plany na dziś ? – zapytałam odkładając talerze do zmywarki.
-No to korzystając z okazji, że Ciebie nie będzie to zapraszam ludzi i robimy imprezę. Nie no, żartuję. Pewnie poczytam jakieś czasopisma, obejrzę jakiś film no i może pójdę na spacer.
-Ale frajda, nie ma co – pokazałam jej język i poleciałam szybko do siebie do pokoju po nasze laptopy. Gdy wróciłam na dół Ari tańczyła i śpiewała do szczotki „Avery – Go Screw Yourself”
Zaczęłam się śmiać i dołączyłam do niej. Wygłupiałyśmy się tak jeszcze jakiś czas. Nim się obejrzałam była już 11:30.
-Ja już będę powoli wychodzić, bo spacerkiem to dojdę tam w 15 minut. – powiedziałam jej wchodząc po schodach do swojego pokoju po torebkę i żakiet.
-Okay. – odpowiedziała mi wreszcie jak już zeszłam
-No to ja idę, papa
-Pa, baw się dobrze – powiedziała i dała mi kopniaka na szczęście. Ale jakie szczęście to nie wiem, bo ja nie idę na randkę – przynajmniej to nie dla mnie randka. Co on sobie pomyśli to już jego sprawa – tylko na zwykłe spotkanie. Miałam jeszcze dwadzieścia minut więc się nie śpieszyłam. Włożyłam słuchawki w uszy i wsłuchałam się w słowa piosenki, która właśnie leciała. Nawet nie wiem kiedy doszłam na miejsce. Tępo też miałam niezłe bo doszłam tam w 10 minut. Weszłam do lodziarni i zamówiłam sobie mrożony jogurt i ciastko karmelowe. W czasie gdy czekałam na kelnerkę z zamówieniem, ktoś poklepał mnie po ramieniu.
-Witaj, mogę się dosiąść ? – automatycznie wstałam. Przede mną stał wysoki na około 178cm brunet.
-Tak – podałam mu rękę na przywitanie – jestem Elisabeth, ale przyjaciele mówią mi Lisa.
-Harry. Masz bardzo ładne imię – mhm… znam takie gierki
-Dzięki. To co? Zamawiasz coś ?
-Tak, chcesz też coś ? – zapytał uśmiechając się do mnie
-Właśnie czekam na swoje zamówienie – uśmiechnęłam się do niego i usiadłam na wprost. Przyszła kelnerka z moim zakupem i przyjęła zamówienie od Harry’ego. – To dlaczego chciałeś się spotkać ? – zapytałam
-Wiesz, od pewnego czasu obserwowałem Cię na Twitter’ze i postanowiłem Cię poznać. A jeszcze okazja, że mieszkasz w Londynie, dała mi kolejną szansę na spotkanie.
-Mhm… czyli, że spotykasz się z każdą dziewczyną, która Ci się podoba? – zapytałam bawiąc się moim jogurtem. Ten chłopak już mi podpadł. Flirciarz z niego i tyle.
-Nie nie. Ale zainteresowałaś mnie swoim… Umm, już nie charakterem, bo Cię nie znam, ale stylem bycia.
-Aha. To jaki ja mam styl bycia, skoro mnie nie znasz tak dobrze?
-Znam… - i tu zawiesił głos. Spojrzałam się na niego pytająco i czekałam, aż zacznie kontynuować.
-Może się nigdy nie widzieliśmy, nigdy nie zamieniliśmy ze sobą słowa, ale wyczytałem to z Twoich twittów. Wiem, że uznasz to za płytkie, ale to kogo teraz udajesz, to nie jesteś tą osobą. Wiem, że jesteś delikatną i wrażliwą dziewczyną, którą ranią byle jakie słowa. Teraz jesteś jakaś inna – niedostępna, ale wczoraj jak pisaliśmy byłaś sobą. Znaczy mam takie wrażenie, że ta osoba co wczoraj ze mną pisała i się ze mną umówiła na dziś, to byłaś prawdziwa ty. – Te słowa mnie uderzyły w sam środek. Czułam jak pojedyncza łza spływa mi po policzku. Nie mogłam tam dłużej być. Wyleciałam z lodziarni bez żadnego słowa. Zostawiłam tylko pieniądze za zamówienie i wyszłam. Usłyszałam za sobą wołanie.
-Elisabeth! Poczekaj, nie wiedziałem, że Cie to mogło urazić. – ja szłam przed siebie czując coraz więcej łez. – Elisabeth, błagam… - Harry złapał mnie za ramię i odwrócił do siebie. – Przepraszam – powiedział patrząc mi głęboko w oczy. Wyrwałam się z jego rąk i skierowałam się w kierunku ławki. Usiadłam i zaczęłam mówić.
-Zaczęło się to pięć lat temu… - ślepo patrzałam się na swoje baleriny nie umiejąc wydusić żadnego słowa.
-Co się stało ? – zapytał siadając obok mnie.
-… Zanim moja mama znalazła dobrą i dobrze opłacalną pracę, żyłyśmy tylko z jednej marnej pensji. Do szkoły chodziłam w jakichś starych ciuchach, używanych i potarganych. Nie stać nas było na nic chociażby lepszego. Byłyśmy wygłodzone, musiałam żebrać na ulicy o durnego funta. Mama wszystko oddawała dla mnie, bym ja miała najlepiej. Ona pracowała po całych dniach i nocach. W lato jeszcze jakoś było, ale gorzej z zimą. Marzłyśmy, nie miałyśmy ogrzewania. Z naszego poprzedniego domu musiałyśmy się wyprowadzić, bo nie było nas stać na opłaty. Postanowiłyśmy się zatrzymać w opuszczonym domu. Był tylko jeden mały pokoik i piecyk na drewno. Za łazienkę służył nam tzw. wychodek na dworze. To był koszmar. W szkole się ze mnie nabijano. Z każdym rokiem było coraz gorzej. Do szkoły miałam dziesięć kilometrów. Już od początku musiałam sama tam dochodzić. Mała bezbronna dziewczynka, musiała sobie już od początku radzić sama. Trzy lata temu mama znalazła dobrą pracę i przeprowadziłyśmy się do centrum skąd mam tylko 20 minut drogi piechotą do szkoły. Rówieśnicy i wszyscy co mnie znają od początku mojego koszmaru wciąż widzą we mnie tą biedną i nic nie wartą Lisę. To boli wiesz? Próbuję zetrzeć z siebie ten głupi ślad…
-Po przez udawanie kogoś innego. - dokończył
-Właśnie… - poczułam jak łzy lecą mi bez opamiętania. Czułam się lepiej, że mogłam mu się wyżalić, ale też głupio, że on o tym wszystkim wie.
-Oj, nie płacz. Chodź – powiedział i rozłożył ramiona. Przytuliłam się do niego i poczułam się bezpiecznie. Nigdy tak się jeszcze nie czułam.
-Dziękuję – powiedziałam patrząc się w jego zielone oczy. Nie rozumiem tego. Gdy siedzieliśmy w lodziarni to wydawały się jakby były szaro-niebieskie. Ale w promieniach słonecznych są zielone jak łąka.
-Nie ma za co, na mnie możesz polegać – uśmiechnęłam się do niego i wtuliłam. Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale chyba długo, bo słońce zmieniło swoje miejsce.
-Umm… ja chyba powinnam się już zbierać – powiedziałam przecierając policzki z łez.
-Tak, faktycznie. Ja też już powinienem być w domu.
-Dziękuję Ci jeszcze raz Harry.
-Ale za co. Ja Cię tylko wysłuchałem.
-Ale dałeś mi to ciepło, które mi pomogło. – uśmiechnęłam się do niego i wstałam z ławki i kierowałam się w stronę swojego domu.
-Nie ma sprawy. Ty mieszkasz na tej głównej ulicy?
-Tak, a co ?
-Ja mieszkam tak jak byś szła do końca swoją ulicą, potem skręciła w lewo i następnie na zakręcie w prawo i do końca.
-Tam jak jest koniec ulicy?
-Tak, właśnie – uśmiechnął się do mnie, a ja się odwdzięczyłam tym samym. – to może Cię odprowadzić ?
-Jeśli chcesz. – powiedziałam i ruszyłam przed siebie.
Dwadzieścia minut później i byłam w domu. Gdy weszłam do salonu zaraz zostałam zaatakowana przez Ariel.
-No no no no no! Opowiadaj! – popchnęła mnie na sofę i miała minę taką, że się przeraziłam
-Ej, wyluzuj – zrobiłam gest rękoma by się uspokoiła i usiadła obok.
-A więc? – zapytała spokojnie, ale ja miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.
Opowiedziałam jej wszystko i mnie mocno przytuliła.
-Dobrze zrobiłaś, że mu się wyżaliłaś. Znaczy nie popieram w stu procentach Twojej decyzji, bo to w końcu obca osoba, ale jeśli dzięki temu jest Ci lepiej, to się z tego cieszę – uśmiechnęła się do mnie i wzięła laptopa na kolana.
-Co robisz? - zapytałam
-Sprawdzam, czy są jakieś wasze zdjęcia w necie
-Ale Ariel, to jest Londyn. Paparazzi mają ich na co dzień, więc tutaj jakieś ich jedno wyjście nie robi na nich wrażenia. Przecież wiesz, że w każdej stolicy jest pełno sławnych ludzi i dla przeciętnego człowieka czy fotoreportera to nie robi żadnej różnicy. Co innego gdyby na przykład pojechali do Manchester’u. Tam to by było dopiero szumu wokół nas.
-Jaka litania, Elisabeth Marie Montgomery, co w Ciebie wstąpiło. – zapytała tłumiąc śmiech
-Nic – pokazałam jej język i poszłam po wodę.
-Ja też chcę – zaprotestowała gdy przyszłam do salonu
-To sobie weź – powiedziałam uśmiechając się pod nosem i odłożyłam na stolik szklankę
-Okay – powiedziała i wzięła moją szklankę.
Poczytałyśmy jakieś newsy na necie, obejrzałyśmy komedię i postanowiłyśmy się przejść. Nie miałyśmy jakiegoś zamierzonego celu, ale szłyśmy tak po prostu przed siebie. Szłyśmy tak trzy godziny. Gdy spojrzałam na telefon, by zobaczyć która godzina, doznałam szoku.
-Co się stało ? – zapytała Ari
-Lepiej zobacz, która już godzina, a jak daleko od domu jesteśmy. – powiedziałam i pokazałam jej telefon.
Była 21:13 a my przy Tower Bridge. Zdążyłam tylko zrobić to zdjęcie <klik> i szybko pobiegłyśmy do pobliskiego metra. Wsiadłyśmy w niego, a potem wsiadłyśmy do Routemaster’a bo od metra musiałyśmy by iść jeszcze z 15 minut, a autobusem byłyśmy szybciej bo już pod sam dom. Oczywiście czekała mnie koronka od mamy, bo się martwiła, a ja nie dawałam znaku życia.
Poszłyśmy się wykąpać i poszłyśmy spać, po wyczerpującym dniu.
*Następnego dnia rano*
-Wstawaj! – krzyknęła mi do ucha Ariel.
-Czego – burknęłam i położyłam poduszkę na głowę
-Spadł śnieg! – skakała mi po łóżku i wciskała durny kit
-Chyba z Twojej głowy – zaśmiałam się pod nosem a Ariel zaczęła się śmiać już sama z siebie bo spadła z łóżka.
Ja się dźwignęłam i spojrzałam na tą kalekę na ziemi. Pokiwałam głową i powiedziałam.
-No no, gdyby kózka nie skakała to by nóżki nie złamała.
-Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne, a tak na poważnie to Twoja mama nas woła.
-Okay, to chodźmy.
Zeszłyśmy na dół i zobaczyłam kilka walizek przy drzwiach.
-Co jest mamo – zapytałam przecierając zaspane oczy – jest dopiero 4:30
-No zaraz muszę wychodzić, bo o 6:00 mam samolot
-A, fakt – pacnęłam się w czoło
-Przepraszam, że budzę, ale chciałam się pożegnać i dać Ci Ariel to. – podała jej jakąś kopertę
-Co to jest ? – zapytała oglądając ją dookoła
-Twoja mama dała Ci pieniądze na te dwa tygodnie. Pewnie dziś tu jeszcze z Twoim tatą wpadną, bo mają coś do przekazania.
-Ahaa (?) okay. – schowała kopertę do kieszeni od pidżamy
-No. A ty Liso. Nie narób głupstw. I nie puść domu z dymem – uśmiechnęła się do mnie z troską i zobaczyłam łezkę. Przytuliłam się do niej.
-Ale nie płacz. Proszę.
-Dobrze, ale wiesz. Już od dziesięciu lat jesteś samodzielna. Ale to, że Cię zostawiam tutaj samą na dwa tygodnie… Będę tęsknić – i przytuliła mnie jeszcze mocniej
-Ja też mamo. Alee…
-Co się stało? – zapytała tym razem ze zmartwieniem, przeczuwając, że to co teraz się dowie to zwali ją z nóg.
-Dusisz mnie – wszystkie wybuchłyśmy śmiechem, a mama jeszcze raz nas wyściskała i dała po buziaku w policzek i pojechała.
Odprowadziłyśmy ją wzrokiem i wróciłyśmy do łóżek.
******************************
Liczę na jakieś komentarze :)
Ogółem oceniając rozdział wyszedł udany. Do paru spraw można się przyczepić, ale tak tylko ociupinkę. Mianowicie, dalej widzę masę dialogów [Nie twierdzę, że to złe bo dialogi są jak najbardziej potrzebne.] a opisów nieco brakuje. Moim zdaniem taki dłuższy opis np. odczuć wewnętrznych ładnie by się prezentował, chociaż jeden. Co do bohaterów, już na wstępie bardzo spodobała mi się postać Harry'ego, właśnie tak go sobie wyobrażam. Muszę przyznać, że ta relacja też mi się nieco bardziej rozjaśniła, to dobrze. Przyczepię się jeszcze tylko do jednego małego szczegółu. Mam pewne wątpliwości co do tego, że Elisabeth już na pierwszym spotkaniu wyjawiła całą historię o sobie praktycznie obcemu człowiekowi. Ale i takie przypadki się zdarzają :)
OdpowiedzUsuńPodsumowując, rozdział jest jak najbardziej wart przeczytania, podoba mi się. Z niecierpliwością wyczekuję następnego.
Humilie
Dziękuję :) Co do tych opisów to postaram się poprawić :)
UsuńA do tego, że Elisabeth wyjawiła wszystko Harry'emu to tak jakoś wyszło. Bohaterka poczuła, że może mu zaufać.
Jeśli coś jeszcze jest nie tak, to pisz śmiało, a ja postaram się o poprawienie tego:)
Ej kurde ja też chcę takie długie komentarze od Humilie no ! Musze z nią pogadać oj ciekawe jak się obroni -.- ;pp
OdpowiedzUsuńRozdział mi się baaardzo podoba i fajny jest taki Harry :D Ja może pomyśle nad nowym opowiadaniem o 1D, ale to jeszcze kupa czasu : ]
Chociaż ... zgadzam się z Humilie. Dawaj więcej opisów, ale nie za dużo :D
Czekam na NN :D
[gotta-be-you]