środa, 8 lutego 2012

Third

„Skoro nie można się cofnąć, trzeba znaleźć najlepszy sposób, by pójść naprzód.”   
  
                                                                                            - Paulo Coelho


-Lisa, co się tak wiercisz – zapytała już nieźle wkurzona Ariel
-Przepraszam, ale nie mogę usnąć
-Czemu ? – odwróciła się w moją stronę.
-Bo nie mogę o tym wszystkim przestać myśleć
-A o czym dokładnie?
-O wyjeździe mamy, o Harrym… - gdy wymówiłam jego imię głos mi się zawiesił
-Właśnie… – zamyśliła się Ariel
-No nic. Jak chcesz to śpij dalej, a ja się ubiorę i pójdę do sklepu po coś na śniadanie.
-Okay – odpowiedziała i wtuliła się w kołdrę
Wstałam, wzięłam długą kąpiel i ubrałam się w <klik>  . Zanim się skapnęłam, że jest dopiero w pół do siódmej, to byłam już pod sklepem. Za bardzo się chyba pośpieszyłam, bo otwierają go o 7:00. Siadłam sobie na jakiejś ławce nieopodal marketu i czekałam na otwarcie, gdy usłyszałam za sobą jakieś śmiechy. Nie odwracałam się, ale ze słuchu było poznać, że jest do dwóch chłopaków. Nagle któryś z nich mnie złapał od tyłu i zakrył mi oczy. Przestraszyłam się, więc zaczęłam krzyczeć.
-Ej ej. Spokojnie. To ja – zdjął mi ręce z oczu i przede mną ukazał się Harry i jakiś obcy mi do tej pory chłopak.
-Głupek! – uderzyłam go w ramię – wiesz jak mnie przestraszyłeś? – założyłam ręce na krzyż i udałam obrażoną.
-Oj, przepraszam – usiadł obok i zaczął mnie rozśmieszać.
-Okay, już się nie gniewam. Ale może przedstawisz mi kolegę ? – zapytałam
-Ach, tak. Zapomniałem!
-No o mnie zapominasz?! Z nami koniec! – krzyknął brunet w białej koszulce w niebieskie poziome paski. A ja się zaśmiałam
-Oj mój kochany Louis’ie. Nigdy o tobie nie zapomnę, przecież wiesz, że Cię kocham! – oznajmił mu to na kolanach, po czym wstał i go pocałował w policzek.
-Eee… to ja może was zostawię samych – oznajmiłam i wstałam z ławki kierując się w stronę marketu.
-No i widzisz co narobiłeś zazdrośniku? – powiedział Harry do… Umm… Louis’a jak mniemam.
-Przepraszam, ale to nie moja wina, że ma miłość do Ciebie kwitnie jak kwiat na łące! – szedł za nim i zaczął mu śpiewać jakąś miłosną balladę. Teraz już kojarzę – ten Louis, on jest tym chłopakiem z One Direction. Matko, jak ja dawno o nich nie słyszałam. Znaczy pełno o nich, ale mnie jakoś tam gwiazdy nie interesują zbytnio.  – O sole mio!
-Przestań mi to śpiewać – zaczął się śmiać Harry, a ja z nim.
-Ej, wytłumaczcie mi jak to jest z wami.
-Ale co ma być ? – zapytali razem
-Zachowujecie się jak takie dwa pedałki – powiedziałam powstrzymując śmiech.
-No wiesz. My mamy taki Bromans
-Mhmm – zamyśliłam się – A ja nie wiem jak wy, ale ja muszę zrobić zakupy.
-No my też, my też – znów powiedzieli razem
-Czy wy wszystko mówicie wspólnie? – zapytałam śmiejąc się
-Tak – odpowiedział Lou – Nie – zaprzeczył Harry.  No i kogo się tu słuchać ;D
-Co kupujecie? – zapytałam gdy weszliśmy do sklepu
-Marchewki ! – krzyknął Louis
-Sra ta ta ta, marchewki masz. Niall chciał żelki a Liam cukier. Po cholerę mu on, to nawet ja nie wiem. – oznajmił Harry biorąc pięć, sześć, osiem (!) paczek żelek. Ja się na niego spojrzałam z miną WTF, a on tylko odpowiedział. – Nie pytaj… - tak więc też zrobiłam i spakowałam bułki  i wędliny.
Mam zadziwiającą ochotę na grilla, więc kupiłam też kiełbasę. W momencie, gdy byłam już przy kasie rozdzwonił się mój telefon. Była to Ariel.
L: No co chciałaś
A: Kup mi gazetę
L: Jaką?
A: Umm…
L: Możesz szybciej, bo już przy kasie jestem
A: A tak, już. No to kup mi TeenVogue.
L: Spoko. Coś jeszcze?
A: Umm, nie. Raczej nie. Dzięki.
L: No, pa.
Rozłączyłam się i powiedziałam chłopakom by mi pilnowali wózka, a ja szybko skoczyłam po gazetę. Z zakupów wracaliśmy razem. Wstąpiliśmy jeszcze do lodziarni i kupiliśmy sobie po mrożonym jogurcie. Wzięłam też jeden dla Ariel.
-Wiecie co… - zaczęłam gdy dochodziliśmy już pod mój dom. – robimy dzisiaj grilla. W sensie, że ja z przyjaciółką. Wpadniecie z resztą chłopaków?
-Czemu nie – odpowiedział Lou.
-To świetnie. Bądźcie o 17:00 u mnie.
-Okay – odpowiedział Harry i pożegnaliśmy się.
Weszłam do domu i rozłożyłam zakupy. Zaczęłam robić śniadanie i przyszła do mnie Ariel. Siadła na krześle na wprost mnie <klik>  i wzięła swoją gazetę.
-To co dziś robimy ? – zapytała czytając jakiś artykuł i wcinając swój jogurt.
-Pod wieczór przyjdą chłopaki i zrobimy grilla, co ty na to ?
-Świetny pomysł – uśmiechnęła się, ale to nie był uśmiech zadowolenia, tylko uśmiech coś knujący.
-Co Ci łazi po twojej łepetynce?
-Podoba Ci się ten cały Harry – powiedziała odkładając gazetę na bok
-Niee, znaczy… Ładny jest, ale nic do niego nie czuję.
-Tak to się właśnie zaczyna – wzięła łyk wody i dokończyła – najpierw nic nic, ale potem jednak coś
-Ale Ariel, to jest inna bajka. Ja nic nie czuję, on chyba nic, on gwiazda, ja zwykła nie warta nic dziewczyna. To się wszystko krzyżuje.
-Myśl pozytywnie.
-Ale ja właśnie tak myślę. Nie oczekuję nic i koniec tego tematu Ariel.
-No dobra. – coś pomarudziła jeszcze pod nosem i zapytała – może Ci pomóc?
-Niee, nie trzeba. Już kończę – uśmiechnęłam się do niej i wzięłam talerz z kanapkami.
Poszłyśmy do salonu <klik>   i skonsumowałyśmy nasze śniadanie. Była godzina 10:21 i nie wiedziałyśmy co ze sobą zrobić.
-A właśnie. Rozmawiałaś dziś ze swoimi rodzicami? – zapytałam
-Tak, dzwoniłam do mamy i powiedziała, że wpadną około 13:00 z jakąś informacją.
-Aha, no to niech zostaną na obiad.
-Nie wiem czy będą chcieli.
-Nie muszą chcieć – zaśmiałyśmy się i powędrowałyśmy do mojego pokoju <klik>  .
Tak dla przypomnienia: Mój dom składa się z dwóch pięter. Na parterze jest salon, kuchnia, jadalnia, łazienka dla gości, coś jak małe kino i dalej na zdjęciu <klik>  jest parterowa dobudówka, gdzie znajduje się sypialnia, łazienka i garderoba mojej mamy. Na pierwszym piętrze znajdują się trzy pokoje gościnne z osobnymi łazienkami, a całe drugie piętro należy do mnie. Dlatego mam taki duży pokój, bo za moim łóżkiem jak jest ściana i tam jest moja garderoba, a po prawej stronie łóżka są drzwi do mojej łazienki, a obok są okrągłe schody do mojego pokoju.
Wyszukałyśmy w co się możemy ubrać na wieczór. Nie wiedziałyśmy co tu będzie takie odpowiednie, bo: Trzeba zrobić dobre wrażenie, jest lato, a więc jest gorąco, ale wieczorem może się ochłodzić. Czyli na cebulkę, luźno, ale też i ładnie.
Wybrałyśmy ubrania, ale teraz czas zrobić jakiś obiad. Postawiłyśmy na zupę krem z groszku, a na deser zrobiłyśmy pudding z kaszy manny z musem malinowym. Mm, pycha.
Za godzinę przyjdą rodzice Ariel, więc w tym czasie ja weszłam na twittera i czekała mnie wiadomość od Harry’ego. W jej zawartości czekał na mnie jego numer telefonu. I dopisał, że w razie czego mam dzwonić. Nawet dziś jeśli nam czegoś braknie, to przed przyjściem do nas, wstąpią do sklepu.
-Ariel, gdzie jesteś?! – krzyknęłam z nadzieją, że się odezwie. Ale nic. Cisza. – Ariel !
-No co ?! – usłyszałam jej głos, ale chyba nie dochodzący z domu. Wyszłam na dwór i zobaczyłam Ariel, która łazi po moim ogrodzie i coś obserwuje
-Co ty wyprawiasz? – zapytałam opierając się o futrynę.
-Myślę co by zrobić z ogrodem, by ładnie wieczorem wyglądał.
-Ale wiesz, że efekty będzie widać dopiero o 21:00 ?
-Eee… To ja już nic nie robię – i weszła ze spuszczoną głową do domu. Ja się tylko zaśmiałam i siadłyśmy na trawie przy mostku przed domem spuszczając swobodnie nasze nogi mocząc je i wygłupiając się. Czas nam bardzo szybko zleciał i przyszli rodzice mojej przyjaciółki. Najpierw poczęstowałyśmy ich obiadem, a potem deserem i poszliśmy do salonu.
-Może napijecie się kawy albo herbaty? – zapytałam ciocię Monic i wujka Andrew – już wspominałam o tym czemu tak ich nazywam.
-Nie, dziękujemy. Ale napilibyśmy się wody – powiedział tata Ari, a ja poszłam po szklanki. Gdy przyszłam to wszyscy już siedzieli weseli i ogólnie.
-To co to za wiadomość ? – zapytała Ariel
-Dziś wieczorem jedziemy na miesiąc na Karaiby – oznajmiła jej mama, a nasze miny były bardzo zaskoczone. No bo, to w końcu są Karaiby! Ale po co aż na miesiąc?
-Co? – zapytała zaskoczona Kaji. Czasami tak na nią mówię. Wzięło się to od jej nazwiska – Kajiyama. Zresztą dużo osób tak na nią mówi. Ale chłopcy wolą na nią mówić „Beauty” (piękna).
Ona zawsze miała powodzenie u chłopaków. Ja niby też, ale zawsze trafiałam na jakichś frajerów. Miałam tylko jednego chłopaka, który jak już mówiłam – okazał się świnią. Chciałabym chociaż raz zakochać się tak, by być szczęśliwą. Ale coś mam złe przeczucia. Może dlatego, że znów się obawiam tego rozczarowania i nie chcę być skrzywdzona.
-Pamiętasz imprezę, którą zorganizowaliśmy z tatą miesiąc temu z okazji naszej dwudziestej rocznicy ślubu, prawda?
-No tak. Się działo – rozmarzyła się przyjaciółka
-Wróć na ziemię – potrząsnęłam nią, a ona dalej zaczęła słuchać.
-No i uznaliśmy, że to za mało, więc postanowiliśmy wyjechać na taką podróż. – powiedział jej tata.
-No to super! – ucieszyła się jak małe dziecko. Ale się tak zastanawiam. No bo niby mamy te 17 lat. Co prawda to Ariel ukończy je 27 października, ale i tak rocznikowo ma tą siedemnastkę. No ale… moja mama musiała mnie zostawić, bo praca jest ważna, ale że Kaji może zostać, to mnie trochę zdziwiło. W dodatku nie będzie ani mojej mamy, ani nikogo dorosłego.
-Na początku nie wiedzieliśmy czy to dobry pomysł, bo nikogo przez dwa tygodnie z dorosłych nie będzie – tu spojrzał się na mnie
-Ale to tylko dwa tygodnie, więc nic złego się nie powinno stać – dokończyła jej mama, a my się uśmiechnęłyśmy.


*********************************

Mam nadzieję, że się podoba :)
Dałam te wszystkie linki, byście mogli sobie jakoś to wyobrazić, jak wygląda otoczenie, w którym cała akcja się rozgrywa. Będę też dlatego dawać więcej linków... Tak dla urozmaicenia :)
A w następnych rozdziałach na pewno to jakoś pomoże do wyobrażenia :)
Piszcie w komentarzach co sądzicie o rozdziale <33

4 komentarze:

  1. O lol mhahahah :D Jest bromansik jest impreza :D A raczej są żelki i marchewki ;D ;D I ten śpiewający Louis ;) Kocham ten rozdział, bo to mój ulubiony :}
    No i tak wgl. piszesz opis dziewczyno ! :D Maggie robisz postępy ja ci to mówie :D
    Rozdział mi się seryjnie podoba, a szczególnie początek, środek i koniec ;]
    Haha nie ma to jak inteligencja Tynii nie ? :D
    Czekam na NN :)
    [gotta-be-you]

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzeci rozdział i zaczyna się już dziać coś porządnego. Nie za szybko, ale też nie zbyt wolno, to dobrze.
    Podoba mi się fakt, że zamiast od razu piątki chłopaków, najpierw przedstawiłaś Louis'a. No i oczywiście ma on świetny charakter, od razu go polubiłam.
    Nareszcie też widzę moje upragnione opisy, masz za to plus dziewczyno. Zawiodłaś mnie tylko w jednej sprawie. Ja na prawdę chciałam przeczytać już wątek z tym grillem XD
    Oby następny rozdział pojawił się szybko.
    Humilie

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha... A ja już się przestraszyłam, że znów coś źle zrobiłam :)
    Wątek z grillem będzie w następnych rozdziałach i mam nadzieję, że Ci się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń